|
Prasa |
Gazeta "Tanew" 5/1995 |
Jak czarne owce cz. IX |
Seweryn mieszkał w malej
chałupce na Bojarach. W mieszkaniu kończyła się rewizja. Gestapo znalazło
kilka listów napisanych w języku ukraińskim i dokument przewozowy wystawiony
w tartaku - ten, którego szukał Klinken.
- To chyba wszystko. Idziemy!
-zakomenderował szef gestapo. Klinken wychodził ostatni, przypadkiem spojrzał
na stojące w kącie, obok stolika, wysokie buty oficerskie. Obejrzał je,
był to duży rozmiar. W cholewie dostrzegł kulkę papieru. Rozwinął ją i
przeczytał początek listu pisanego ręką Seweryna:
"Pani Mira Adenberg. Szanowna
Pani, w pierwszych słowach mego listu przepraszam za śmiałość. Muszę powiedzieć
Pani, chciałbym aby Pani wiedziała, że ..."
- Hm! - mruknął pod nosem
Klinken - tylko tyle?
- Chodźmy! Chodźmy! Panie
kolego -dobiegał z podwórza glos gestapowca.
Schował kartkę papieru do
kieszeni, spojrzał jeszcze raz na buty l wyszedł. Jadąc do gestapo starał
się skojarzyć nowe fakty:
"To były te buty, których
ślady zostały w ogrodzie Kubiaków -taki duży rozmiar. Co to do diabła znaczy?
- myślał dalej - Seweryn nie odważyłby się kraść, nie wyglądał też na Niemca.
Ta koścista gęba ze skośnymi oczami? Nie. to nie on. Więc kto? Teraz Jeszcze
ten list. Co chciał powiedzieć Mirze? Czy to on był wtedy pod oknem?"
Piętrzące się myśli przynosiły
nowe pytania. Nie powiedział o tym gestapowcom.
- Niech się pan nie przejmuje,
sprawa jest zamknięta - usłyszał po złożeniu zeznań - cieszę się, że nie
mam do pana żadnych zastrzeżeń, panie kolego - powiedział szef.
"Nie. sprawa nie jest zamknięta"
- przyrzekł sobie Klinken.
W domu pokazał zmięty list
Mirze.
- Kto to pisał? To przecież
do ciebie!
- Do mnie, tak tu pisze,
ale nie wiem od kogo to Jest... Ja pierwszy raz widzę takie pismo. Skąd
to wziąłeś?
- Naprawdę nie dostałaś
żadnego takiego listu? - spytał podniesionym głosem, spoglądając przy tym
nieufnie.
- Naprawdę ... A gdybym
dostała, to... Czyżbyś był zazdrosny?
- Byłbym, ale do diabła,
mc takiego się nie zdarzy!
Oblał ją i pocałował.
- Bo Jesteś moja! Moja jedyna,
słyszysz!?... Ten list znalazłem u Seweryna, on gdzieś zniknął, gestapo
go szuka. Myślałem, że go znasz?
- Nigdy go nie widziałam
- odparła Mira - czy to takie ważne, dziś kiedy tyle ludzi ginie jak muchy.
- Tak, rzeczywiście... To
może pójdziemy się przejść -zaproponował Klinken - taka piękna niedziela.
Dobrze?
- Naturalnie. Poprawię tylko
włosy.
- Tak wyglądasz bardziej
uroczo - niecierpliwił się, usiłując chwycić ją za ręce. Ale Mira cofnęła
je szybko, potrącając lustro stojące na szafce.
Spadło rozbijając się na
drobne kawałki. Boże!... Co to? powiedziała przykrywając palcami
usta i spojrzała na Klinkena.
- Helmut, to przypadek...
Czy?
- Czy co? Wierzysz może
w jakieś bajdy
- Klinken podniósł ramkę
- Nie przejmuj się! To się da skleić, a lustro wytniemy nowe. Idziemy!
Wiosenne spacery wiodły
ich przez pola, ku Bojarom, drogą obok starej rzeźni obsadzonej wysokimi
topolami. Wśród łąk, na których jeszcze błyszczały w słońcu tafle wody.
Wieczorami Mira grywała na swoich skrzypcach. Klinken siadał w fotelu przy
uchylonym oknie, zapalał papierosa i patrzył na nią bez przerwy i słuchał,
jakby obraz Jej chciał na zawsze zapamiętać ...
Ta muzyka ogarniała cały
dom. Było wtedy cicho. Kubiakowle otwierali drzwi do przedpokoju, żeby
nie uronić żadnego dźwięku i słuchali nie zapalając światła. Ona, przyciskając
skrzypce, spoglądała czasami na Klinkena -myślała o nim -uśmiechała się.
Grała wtedy mocno, struny krzyczały do niego, jakby to ona wołała do wszystkich,
o swoim szczęściu i jakby prosiła, żeby jeszcze trwało..., jeszcze trochę,
jeszcze razem...
Kiedy kończyła, Klinken
brał ją na ręce i okręcał się w około, raz, drugi, aż wszystko zaczęło
wirować, jakby i on chciał pokazać ją całemu światu, pokazać swoją radość
l mówić jaką siłą jest miłość. Tu, w małym pokoiku odciętym od wojny i
nieszczęść. Otwierali na chwilę okno do ogrodu, bo kwietniowe wieczory
okazały się ciepłe. a cały ogród zdawał się budzić do życia, po zimowym
letargu.
- To chyba najpiękniejsze
wieczory w moim życiu - mówił Klinken.
- I w moim - dodawała Mira
- nie bądź egoistą. A może...
- W naszym! - wykrzyknęli
jednocześnie śmiejąc się do siebie.
- Jak tu musi być wspaniale,
kiedy zakwitną wiśnie a w pokoju będzie pachniał bez.
- Będzie, będzie, przecież
tyle go tu rośnie - uśmiechał się Klinken przytulając ją mocniej.
Helga przyjechała w poniedziałek
po południu. Klinken w tym czasie był w tartaku.
- Proszę tędy, to są pokoje
pani męża, jest otwarte, bo właśnie służący przed chwilą sprzątał - mówiła
starsza Kublakowa, pokazując mieszkanie.
- Takie małe? - dziwiła
się Niemka. Od razu przystąpiła do przeglądu dokładnie penetrując wszystkie
kąty. Na szafce obok różnych drobiazgów leżał duży damski grzebień, na
stoliku futerał skrzypiec. Otworzyła go, po chwili namysłu dotknęła palcami
strun i szarpnęła je - skrzypce jakby zajęczały z bólu.
W szafce znalazła kłębek
wełny, druty i niedokończoną część swetra. Z książek wyjęła trzy zeszyty
z nutami, a jeden rozsypał się na podłodze w pojedyncze , kartki. W szufladzie
leżał zmięty list, przeczytała pierwsze słowa: "Pani Mira Adenberg...".
"Co to za kobieta" -zamyśliła się. Po czym szybko zaczęła wyrzucać z szafy,
odzież, buty, nawet mundur znalazł się na podłodze. Schyliła się zaglądając
pod łóżko. Wszedł w tym czasie Klinken, spojrzał na porozrzucaną odzież,
wyciągnięte ;
szuflady i wypięty, szeroki
tyłek Helgi.
- Co tu się dzieje - powiedział
głośno.
- To ja! Zrobiłam ci niespodziankę
-przyjechałam! - wystękała Helga prostując się - cieszysz się? Tak, ale
nie z tego bałaganu jaki tu zrobiłaś.
Przywitał się z nią chłodno.
Teraz tu posprzątaj! Ja
muszę iść z powrotem do tartaku, później porozmawiamy - Klinken trzasnął
drzwiami i wyszedł.
- Zaczekaj!... Wytłumacz!
- usiłowała go zatrzymać, ale bez skutku. Wrócił wściekły, chodził zamyślony
w kółko po kantorze i palił papierosy. Nowy pomocnik Karol, widząc to wymknął
się. Klinken, również, niedługo wytrzymał sam i wyszedł na plac.Czterech
robotników usiłowało załadować na wózek wielki pień sosny, nie dawali
jednak rady, złamał się jeden z drągów służących do podważania pni.
- Dawajcie drugi wózek!
Karol, bierz się do pomocy - polecił Klinken, sam chwytając za drąg.
- Trzy! Cztery! Raazeem!
- Klinken nacisnął z całej siły, pień nasunął się na wózek, ale w tym czasie
poczuł nagły ból w kręgosłupie jak od potężnego uderzenia. Pozostał pochylony
nie mogąc się wyprostować.
- Co się stało panie Ober?
- pytał podtrzymując go Karol.
- Do diabła coś ml strzyknęło.
Nie mogę się wyprostować -wystękał Klinken.
- Trzeba lekarza! Rysiek,
bierz bryczkę i gnaj po doktora -komenderował pomocnik Klinkena.
Słońce zachodziło Już za
ruinami rynku. Mira szła spacerkiem ze wzgórka, ścieżką do domu Kubiaków.
Było ciepło, rozpięła żakiet. Lekkie powiewy wiatru rozwiewały jej włosy,
czuła się dziwnie zmęczona. Weszła do domu, jak zwykle lekko zapukała do
drzwi i otworzyła je
- Pani do kogo? O Żydówka!
- przed nią stała tęga niska kobieta, o wrogim, przenikliwym spojrzeniu.
cdn.
Marek J. Szubiak
|
|
|